Kiedy tak paplała wesoło zucając szybkie spojrzenia na dom i na podwórze, dostrzegła nagle jakiegoś nieznajomego człowieka stojącego samotnie w holu i patrzącego na nią w chłodny, impertycki sposób. Jak każdej kobiecie, było jej przyjemnie że się komuś podoba, równocześnie zaniepokoiła się tym czy, czasem suknia nie ma zbyt dużego dekoltu. Mężczyzna wyglądał na sporo od niej starszego, miał co najmniej trzydzieści pięć lat. Był wysoki i dobrze zbudowany. Scarlett pomyślała, że nigdy do dotąd nie widziała człowieka o tak szerokich ramionach i tak rozwiniętych muskułach, może nawet zbyt barczystego jak na dżentelmena. Kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się, mężczyzna uśmiechną się, ukazując białe jak u zwierzęcia żeby, ukryte pod krótkim, czarnym wąsikiem. Miał śniadą twarz, smagłą jak u pirata. Również jego oczy były czarne i zuchwałe, jak oczy pirata oceniającego wzrokiem galeon, który ma ograbić, lub kobietę, którą ma zgwałcić. Jego twarz świadczyła o tupecie i lekkomyślności, zaś na ustach błąkał mu się cyniczny uśmiech. Kiedy uśmiechną się do niej, Scarlett nie mogła złapać tchu. Wiedziała że powinna poczuć się urażona, jego spojrzeniem i złościć się na siebie, że wcale nie ma mu tego za złe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz